Sprzęt O mnie Kontakt

Analog vs Cyfra: Dlaczego ziarno ma duszę, a piksel tylko numer? (Pentacon Six + Ilford FP4)

 Żyjemy w czasach, w których każdy nosi w kieszeni aparat zdolny zrobić tysiąc zdjęć w minutę. Wszystkie będą idealnie ostre, idealnie naświetlone i... idealnie nudne. Cyfrowa perfekcja stała się standardem, który paradoksalnie zabił magię przypadku.

Dlaczego więc wciąż sięgam po ciężki, mechaniczny sprzęt z NRD? Dlaczego zamykam się w łazience z chemią, zamiast po prostu zgrać pliki na dysk? Odpowiedź jest prosta: bo fotografia analogowa to nie tylko obraz. To ciężar, zapach i oczekiwanie.

Dziś na blogu Surowy Kadr coś osobistego. Trzy klatki. Ja, mój Pentacon Six i surowa chemia.




Ciężar, który uczy pokory (Średni Format)


Kiedy bierzesz do ręki Pentacona Six, wiesz, że nie ma tu miejsca na żarty. To kawał solidnego metalu i szkła. Dźwięk migawki w tym aparacie to nie delikatne kliknięcie – to tąpnięcie, które czujesz w dłoniach. Ten aparat wymusza inny rytm. Nie strzelasz serią. Myślisz.

W cyfrze kasujesz nieudane ujęcie w ułamku sekundy. W analogu, zwłaszcza w średnim formacie 6x6, masz tylko 12 klatek. Każda z nich kosztuje – pieniądze, czas i emocje. To sprawia, że zanim nacisnę spust, muszę być pewien. To ja na tych zdjęciach, ale to aparat dyktował warunki.


Autoportret fotografa wykonany aparatem średnioformatowym Pentacon Six.




Alchemia w koreksie: Ilford FP4 i Rodinal


Do tego projektu wybrałem klasykę: Ilford FP4 Plus. To film, który wybacza wiele, ale w odpowiednich rękach potrafi pokazać pazur. A żeby ten pazur wydobyć, sięgnąłem po Rodinal.

Dla niewtajemniczonych: Rodinal to najstarszy produkowany wywoływacz na świecie. Nie wygładza ziarna, on je eksponuje. Nadaje zdjęciom niesamowitą ostrość krawędziową (tzw. akusancję). To nie jest gładki "cyfrowy bokeh". To jest struktura. To jest brud, ale szlachetny.

Kiedy wyciągam negatyw z koreksu, czuję się trochę jak alchemik. W cyfrze "look" zdjęcia wybierasz filtrem na Instagramie. Tutaj "look" powstaje w wyniku reakcji chemicznej srebra ze światłem i wywoływaczem. To fizyczny dowód na to, że ta chwila istniała.


Czarno-białe zdjęcie portretowe na filmie Ilford FP4 wywołane w Rodinalu.




Cyfra pamięta, Analog czuje


W fotografii cyfrowej dążymy do eliminacji szumu. W fotografii analogowej kochamy ziarno. Widzicie różnicę? Szum to błąd matrycy. Ziarno to budulec obrazu.

Patrząc na te odbitki, widzę coś więcej niż tylko odwzorowanie mojej twarzy. Widzę proces. Niedoskonałości, drobne pyłki, specyficzny kontrast, jaki daje Rodinal – to wszystko składa się na "surowy kadr". Cyfrowy plik to zera i jedynki, które można kopiować w nieskończoność bez utraty jakości. Negatyw jest jeden. Fizyczny, namacalny, unikalny.

Wyższość analogu nie polega na rozdzielczości (choć średni format bije na głowę większość pełnych klatek). Polega na uważności. Analog zmusza do bycia "tu i teraz". Nie sprawdzisz wyniku na ekranie LCD. Musisz zaufać swoim umiejętnościom i światłomierzu.


Artystyczny autoportret analogowy, widoczne ziarno filmu i charakterystyka średniego formatu.




Podsumowanie


Czy wyrzucam moją cyfrówkę? Nie. Jest świetna do pracy. Ale to Pentacon Six i zapach utrwalacza sprawiają, że czuję się fotografem, a nie operatorem komputera.

Te trzy zdjęcia to dowód na to, że w świecie nastawionym na szybkość, warto czasem zwolnić. Warto poczekać na efekt. Warto ubrudzić ręce chemią.

A Wy? Wolicie sterylną cyfrową perfekcję, czy surowe, analogowe ziarno? Dajcie znać w komentarzach.

:

Podoba Ci się ten klimat?

Umów sesję
Wróć do galerii
🍪 Używamy ciasteczek, aby zapewnić najlepsze doświadczenie na naszej stronie. Ciasteczka pomagają nam analizować ruch, personalizować zawartość i utrzymywać bezpieczeństwo. Dowiedz się więcej